16/02/2008 - Glendalough z Rodzicami
Udało nam się wyciągnąć rodziców na wycieczkę do Glendalough. Pogoda dopisała, więc spacer się udał. Sezon wędkarski zaczyna się dopiero w Marcu, więc wędek nie braliśmy, ale tata już zaciera ręce. Po pewnym czasie rodzice pojechali, a my z Tatianą wybraliśmy się na mały trekking po otaczających jeziora szczytach. Droga była dosyć prosta, chociaż chwilami bardzo stroma. Na całej długości szlaku zbudowano swego rodzaju chodnik. Drewniane bale obito gwoźdźmi i pokryto metalową siatką, aby nie poślizgnąć się w czasie wspinaczki. Musiało to kosztować sporo pracy, bo trasa jest długa i wysoka, a chodnik ciągnie się na całej jej długości!
Pogoda była wspaniała, a na szlaku głównie można spotkać obcokrajowców. Coraz lepiej czujemy się w posługiwaniu aparatami. Praktyka czyni mistrza. Za kilka dni jednak kupimy filtry polaryzacyjne, bo słońce odbijające się w kroplach mżawki wpływa nieco negatywnie na głębie zdjęć. Poza tym widoki zapierają dech w piersi. W końcu to park narodowy!
Niestety nie zdążyliśmy na powrotny autobus i piechotą wędrowaliśmy z Wicklow, aż do Bray. kolejnych kilka dni nie mogliśmy chodzić, ale jakoś przeżyliśmy. W sumie spacerek 30 kilometrów brzegiem jezdni bez chodnika po ciemku. Chwilami było strasznie.