21/10/2006 - Pierwsze spotkanie
Czekaliśmy dwa miesiące na tą chwilę, na pierwsze spotkanie, wymiane spojrzeń i tych wszystkich uczuć, które się w nas nagromadziły przez te wszystkie wielogodzinne rozmowy na Gadu-Gadu i Skype. Oczywiście jak to w życiu bywa, nic nie odbyło się bez przeszkód. Już przed samym wylotem czekał mnie stres - mój lot został najpierw opóźniony o godzinę, później o kolejną godzine, a na ekranie zaczynało przybywać odwołanych lotów z niewyjaśnionych przyczyn. Na szczęście, ostatecznie, samolot wystartował ze mną na pokładzie.
Był to najdłuższy lot w moim życiu, choć trwał niecałe trzy godziny, ale emocje które towarzyszyły i ekscytacja nie pozwalały na spanie, czy myślenie o czymkolwiek innym. Po wylądowaniu, szybko porwałem swój bagaż i poszedłem w strone wyjścia ze strefy chronionej. Gdy rozsunęły się drzwi, oniemiałem z podziwu. Tatiana stała tuż naprzeciw z uśmiechem na twarzy i miłością w oczach. Wpadliśmy sobie w ramiona bez chwili nzastanowienia i staliśmy tak kilka długich minut nie mogąc uwierzyć, że w końcu się udało, że w końcu mamy okazje być razem i cieszyć się sobą nawzajem.
Dzięki Krzyśkowi, szybko dotarliśmy do domu robiąc po drodze małe zakupy w TESCO. Przez całą drogę (blisko 2 godziny) nie mogliśmy oderwać od siebie oczu - Tatiana była olśniewająca w każdym calu.
Urlop trwał zaledwie tydzień, ale zobaczyliśmy wiele i ponad wszystko, spędziliśmy razem wiele cudownych chwil, a właściwie cały ten czas był niesamowity i emocjonujący. Pogoda dopisywała na każdym kroku, temperatura wachała się w granicach 20-26 stopni celcjusza przez cały nasz czas pobytu w Bielsku. Jedynie dzień wyjazdu był deszczowy, co odzwierciedlało trochę nasze samopoczucie, bo tydzień przeleciał o wiele za szybko.
W tym czasie udało nam się odwiedzić kilka wspaniałych miejsc, wliczając w to wyjazd kolejką linową na Szyndzielnię, spacer w Wapiennicy, wycieczkę do Międzybrodzia, wyjazd na Górę Żar i krótki wypoczynek nad Jeziorem Żywieckim (tutaj ponownie - wielkie dzięki dla Krzyśka).W międzyczasie oczywiście urządzaliśmy spotkania z przyjaciółmi (Kasia z Przemkiem, Krzysiek z Jolą, Tomek z Julią), małe imprezki z grillowaniem - było pod każdym względem wyśmienicie.
Przez cały czas robiliśmy masę zdjęć, które można zobaczyć poniżej tego tekstu. Bielsko jest pięknym miastem, zarówno jak i jego okolice. W tej chwili trwają tam wielkie renowacje i remonty. Ulica 11 Listopada jest całkowicie rozkopana, "Plac ZWM" jest w czasie całkowitej reorganizacji przestrzennej, a Sfera buduje swój kolejny budynek. Jednym słowem miasto rozwija się i przybyło trochę zadowolonych twarzy na ulicach.
Wracając do Tatiany - nie zdradziła się z tym wcześniej, za co dostała klapsa - potrafi świetnie grać na gitarze i śpiewać.Najpierw powiedziała, że zna tylko kilka chwytów... jakie wielkie było nasze zdziwienie, gdy razem z Krzyskiem i Jolą usłyszeliśmy jak gra te "kilka chwytów"! Jej talent jest proporcjonalny do jej skromności - wszyscy oniemieli, aż baliśmy się iść z nią na kręgle, bo przyznała skromnie, że umie "trochę" grać. Już wiemy teraz, że gdy Tatiana mówi "trochę", to można się bać!
Udało nam się też odwiedzić panią Ewę z Olą, którym poraz kolejny dziękujemy za gościnność i miłe dyskusje. Udało się także odwiedzić Basię i Andrzeja (moich kuzynów), chociaż byłem przekonany, że będą za granicą albo w pracy.
Nie będę się tutaj rozwodził na temat szczegułów związanych z oragnizacją ślubu, bo na to poświęciliśmy inną sekcję naszej strony. Jedno jest pewne - udało nam się osiągnąć to co niemożliwe, wbrew wielu przeciwnościom losu.